Szła ścieżką znużona, obok niej powoli szło smoczątko.Wypatrywała smoków, aczkolwiek widziała tylko zasnute mgłą szczyty gór. Mijały minuty, a ona nadal szła przed siebie. Aż nagle...
Nagły powiew powietrza z góry, cichy ryk, a potem zgrzyt pazurów, które wbiły się w skałę. Przed nią pojawił się duży smok, o wiele większy od tego czarnego, którego niemal zabiła.
Miał liczne kolce na ciele, a jego łuski były niemalże takie, jak Blizzarda.
- Czego tu szukasz? - odezwała się bestia, szorstkim, nieprzyjemnym głosem. Była to smoczyca.
- Was. Czy w okolicy żyję ktoś, kto mógłby nauczyć ziać, w jego przypadku lodem, oraz podstaw walki, obrony i lotu? - zapytała, a jednocześnie postawą starała się pokazywać, iż nie jest nastawiona do walki.
Smoczyca przeniosła wzrok na Blizzarda, przez chwilę milczała, jednak chyba rozpoznała 'swojego'.
- No... Dobrze. Niech będzie. - powiedział trochę niechętnie smok, a Sheera sama była zdziwiona, że tak łatwo poszło.