Dragoria
		Dzikie Ziemie => Wyżyna Yrnis => Wątek zaczęty przez: Evora w Grudzień 30, 2013, 15:53:10
		
			
			- 
				(http://imagizer.imageshack.us/v2/640x480q90/9/t939.jpg) (https://imageshack.com/i/09t939j)
 Ogromne jezioro otoczone małym lasem. Czasem gdy księżyc jest wysoko na niebie, pośród lodowatej wody dostrzec można słaby blask pereł.
- 
				Cicho weszła rozglądając się, chyba nikogo nie ma
 -Kolejne ładne miejsce -powiedziała do Delgado i usiadła na zmrożonej trawie -Tobie się chyba nie podoba?
 -eghrrr -mrukną coś pod nosem i delikatnie rozjarzył żeby było mu cieplej
 -no wiedziałam - i oparła się na ramionach żeby pooglądać księżyc
- 
				-przyjemne miejsce, ryby w jeziorze, darmowy ogrzewacz -zaśmiała się - szkoda tylko że niema z kim się tym podzielić....
			
- 
				Weszła. 
 
 
 _______________________
 Wybacz, aczkolwiek nie mam czasu, by pisać kilometrowy post.
- 
				usłyszała ciche kroki, powoli się obróciła i zobaczyła Sheere 
 -no witam... przysiadasz się? -zapytała serdecznie rozgarniając trawę obok siebie
 
 
 
 
 ---------
 no a co niby jeszcze można napisać?
- 
				Lekko zdziwiona spojrzała na dziewczynę, ale że miała dobry humor toteż zgodziła się.
 - No spoko. - Mruknęła tylko.
 
 ____________
 Mi już w krew weszło pisanie rozbudowanych postów, ale teraz ze wszystkim się spieszę .-.
- 
				-ładne co nie? -delikatnie się uśmiechnęła i spojżała na połyskującą wode
 
 
 ---------------
 dlaczego?
- 
				- Bardzo - odpowiedziała krótko zastanawiając się do czego zmierza ta rozmowa.
 
 _____________________
 Bo mało czasu mam, zwłaszcza na fora D:
 
- 
				-pewnie się zastanawiasz czemu jestem taka miła? -zapytała a Delgado wskoczył jej na kolana
			
- 
				- Mniej więcej. - Kątem oka patrzyła na małego magmowe stworka, jednocześnie myśląc gdzie zapodziały się jej bestie. 
			
- 
				-po prostu doszłam do wniosku że walka do niczego nie doprowadzi, najwyżej będziemy się ranić i atakować co dobrze nie wpłynie ani na nas ani na naszych bliskich -pogłaskała potworka po głowie -nie sądzisz, że powinnyśmy się pogodzić? -spojrzała na dziewczyne 
			
- 
				- Walka była tylko jedna. No ale skoro panikujesz, to proszę, może być ten rozejm - rzekła. Tą osobę już pokonała, a ciągle tłuc jedną i tą samą osobę nie było zabawne. Najwyżej znajdzie sobie nową ofiarę. 
			
- 
				-a twoje dogryzanie i szantaże? Ale dobrze -podała rękę i delikatnie nią zatrzęsła 
			
- 
				- Jeśli złośliwość i rozmowa są walką, to ja jestem najwyraźniej niedoinformowana. 
			
- 
				-bo jeśli ktoś jest złośliwy to może zacząć robić żarty z tej drugiej osoby, i może przekroczyć te cienką granice wytrzymałości a wtedy tworzy się walka. To naturalne -spojrzała na połyskującą tafle wody 
			
- 
				- Najwyraźniej granica nie została przekroczona, walka była tylko jedna. Chyba, że mnie coś ominęło - powiedziała lekko zniecierpliwiona. 
			
- 
				-dobra, po prostu dajmy sobie szanse na coś miłego 
			
- 
				- Jestem otwarta na propozycje co by to mogło być.
			
- 
				-właśnie chodzi o to aby sprawdzić czy możemy być dla siebie miłe, to nie powinno być wymuszone -delikatnie się uśmiechnęła ale to szybko przeszło
			
- 
				- Spróbować zawsze można. 
			
- 
				-to co? Rybę? -zapytała i wstała otrzepując ubranie
			
- 
				- Hm... Ja za rybami nie przepadam... Ale mogę popatrzeć jak ty ze swoim towarzyszem je łowicie - powiedziała i spojrzała na wodę. 
			
- 
				-nie jestem pewna czy Delgado lubi wode, ja chyba sama wskocze...
			
- 
				- Cóż... Zapewne nie lubi. Miłego skakania i pływania, biorąc pod uwagę, że ta woda jest lodowata. 
			
- 
				-problem ... -uśmiechnęła sie a jej ręce i nogi pokryły się delikatnymi lecz trwałymi łuskami -zatrzymają ciepło we mnie -powiedziała, odwruciła się i wskoczyła z rozbiegu do wody. Troche chlapała aż wpłynęła troche głębiej
			
- 
				- Cóż... Można i tak - mruknęła, lecz wątpiła by tamta to usłyszała, zdążyła już się zanurzyć w wodzie.
			
- 
				powoli wypłynęła wynurzając najpierw twarz i mokre włosy opadające na nią
 -Masz! -krzyknęła do Delgado i podpływając bliżej wyrzuciła na ląd jedną ze złapanych ryb, później wy człapała cała na ląd z dużą rybą w ręce i usiadła
- 
				- Smacznego - powiedziała z wymuszonym uśmiechem. Wtem w oddali rozległ się ryk, kilka minut później niebo przesłoniła ogromna, czarna bestia, która wylądowała obok Sheere. Istota spojrzała nieufnie na "obcą", która ładna rybę i jej małego, magmowego towarzysza, a po chwili straciła nimi zainteresowanie. 
			
- 
				oderwała kawałek ryby i połknęła z ośćmi
 -Dzięki...Twój? ładny... -uśmiechnęła się i spojrzała na potwora
- 
				- Mój. I wiem - odpowiedziała zdawkowo jednocześnie gładząc łeb Spirit'a. 
			
- 
				-a on chce rybę? -uśmiechnęła się ponownie i wyciągnęła z kaptura dość sporego szczupaka
			
- 
				Wzruszyła tylko ramionami, za to jej towarzysz wyciągnął szyję i jednym kłapnięciem wyrwał rybę z rąk dziewczyny i ją zjadł.
			
- 
				-widać chciał ... miałaś jakieś plany? Nie przeszkadzam męczeniem cie swoją rybą?
			
- 
				- Wiecznie głodny. I nie, nie przeszkadzać, planów też nie miałam, co najwyżej może zwiedzić kilka miejsc - westchnęła.
			
- 
				-a jakież to miejsca? -zapytała i spojrzała na towarzyszke
			
- 
				- Nie wiem. Byle jakich, byleby w miarę ciekawych...
			
- 
				-ja to nie wiem w ilu ty krainach byłaś, ale ja pamiętam, jak sama siedziałam pod drzewem na latających wyspach elfów... i kiedy niechcący odnalazłam te tyrankę... egh -powiedziała zniechęcona
			
- 
				- Jaką... tyrankę? - zapytała powoli.
			
- 
				-taką jedną, łuskowaną gembą ... -powiedziała lekko poddenerwowana i spojżała na księzyc i na wode i tak spoglądała na każde jakby potrzyła czy nic nie nadleci
			
- 
				- Czego się obawiasz, tej tyranki, że tak niespokojnie się rozglądasz? 
			
- 
				-nie, tak poprostu sie rozglądam... ona nawet by nie przyleciała...-uśmiechnęła sie
			
- 
				- Szkoda trochę. 
			
- 
				-chcesz ją poznać?
			
- 
				- Pewnie. 
			
- 
				-można sprawdzić czy będzie -powiedziała i wstała -nie jestem pewna czy chce wydzieć stworzenia tak nisko położone i nie szlachetnie urodzone.... -zaśmiała się -ja to nawet nie jestem pewna z jakiego łoża -wymruczała do siebie -ale jeśli chcesz, można iść....
			
- 
				- Mów za siebie - parsknęła. - Ale dobra, prowadź.
			
- 
				Rozejżała się w okół i troche odeszła
 -no to idziemy w smocze góry.... -machnęła ręką na znak żeby ją naśladować i wyszła
- 
				- Jasne, bo mi się chcę wlec po ziemi - powiedziała kpiąco. Wsiadła na grzbiet swego wierzchowca i odleciała w dal.