Była już nieźle znudzona. Jezu, jeśli chcę to niech sobie weźmie tego cholernego smoka, a ona będzie polować w tym czasie na jej pobratymców, co za różnica.
- Jeśli tak bardzo zależy Ci na tym byś nadal Tobą pomiatali to dobrze, bierz ją sobie w cholerę, i nie pokazuj mi się więcej na oczy. Spotkam to zabiję. Wyjdź.

(sorry ...zapomniałam jednej kreski)

- Ty myślisz?

-czyli nie masz zamiaru mi powiedzieć czy jest cos jeszcze? Tak myślałam -mruknęła

- Szczęścia dla Ciebie.

-powiedz mi... Powiedz mi co cię powstrzymuje? Może być tyle szczęścia a ty zostajesz tutaj... czy jedynym powodem jest to, że nie oddasz mi tej smoczycy?!

- Hm. Brzmi bardzo obiecująco. Ale jednak nie.

-no akurat tych pomniejszych NIC ze mną nie łączy... jakbym więcej czasu spędziła wśród nich to i tak wszystko potoczyłoby się inaczej a tak to tylko ta przysięga

- Pewnie. A za chwilę powiesz, że to Twoi pobratymcy i nie można ich tknąć.

-no tak... zapomniałam komu proponuje -uśmiech znikną z jej twarzy -już nawet o smokach nie myśląc... mogło by być przyjemnie