A w rzeczywistości wcale nie odleciała, a po prostu wzbiła się wysoko w powietrze. Przecież tak łątwo nie zrezygnowałaby z walki, nie nie nie. Była na tej wysokości, że częściowo zasłaniały ją - i jej smoczego towarzysza - chmury. A po chwili runęli z nieba, wprost na czerwoną postać. Spirit wylądował prosto na wrogiej smoczycy, szponami sięgając ku łbu. Pazury w końcu natrafiły na cel, zacisnęły się na karku i głowie przebijając łuski, wbijając się głęboko w ciało. Siła rozpędu porwała ich dalej, szpony przeorały smoka, a bestia poszybowała dalej, w dół. Po chwili ten wyrównał lot i uniósł się ponownie na wysokość czerwonej, pozostał jednak w bezpiecznej przed atakami odległości, zapraszając tym samym do walki w powietrzu.